1. Ostatnie tygodnie przed męką. Nauki Jezusa w Świątyni - 675. 2. Uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy - 679. Magdalena powtórnie namaszcza Jezusa - 683. Nauka u Łazarza. Piotr otrzymuje ostrą naganę .685 Ofiara wdowy - 686. Jezus mówi o zburzeniu Jerozolimy - 687. Jezus w Betanii - 689. 3. Ostatnie nauki Jezusa w Świątyni - 689. 4 Objawienia w Związku Radzieckim - donosi w roku 1987 "Le Monde". Objawienia w Argentynie - także w 1987 roku. Podczas swej wizyty, okazując zainteresowanie inaczej niż słowem (dokumentacja objawień nie została jeszcze przeanalizowana), Jan Paweł II odbył podróż samolotem nisko nad miastem, które miało podobno być świadkiem tych Już w średniowieczu Polacy wierzyli w szczególną opiekę Najświętszej Maryi Panny. Kolejni władcy Rzeczpospolitej zwracali się do niej, licząc na pomoc w trudnych dla kraju momentach. Koronę na przestrzeni wieków powierzano jej aż 55 razy! Czy wiadomo, kto był pierwszy? Pierwszym skojarzeniem, które podsuwa tytuł Matki Bożej jako Królowej Polski, są lwowskie śluby króla Od razu wiedziała, że to Jezus Chrystus! - Szedł boso, przechadzał się ścieżką - wyjaśnia siostra Czesława Polak (87 l.), która twierdzi, że miała objawienie. Ale biskup twierdzi, że A przekaz jest w ramach jej łaskawej odpowiedzi i pouczenia, upomnienia dla duszy. Najistotniejsza jest tu rola św. Marii Magdaleny dla Polski, ściślej rola jaką dostała na początku XVII wieku w momencie największego rozkwitu Polski i terytorialnego i materialnego, z powiększeniem jeszcze niedługo potem granic do 30 km od Moskwy. Źródło: Ostatnie słowa wypowiedziane przez świętych tuż przed śmiercią, gazetalubuska.pl; Wybaczam wam zło, jakie mi wyrządziliście. Kapłani, błagam, niech każdy z was ofiaruje za mnie mszę. Głosy pochodziły od Boga. Wszystko co uczyniłam, pochodziło z Bożego rozkazu. Moje objawienia pochodziły od Boga. Autor: Joanna d'Arc Aaj3w. Przegląd książek religijnych || Nie wszyscy wiedzą, że, w ciągu tych dwóch tysięcy lat św. Józef objawił się setki razy. W ciągu ostatnich lat czyni to ze zdumiewającą częstotliwością. Nadeszła pora, by szerzyć wiedzę na temat tych niezwykłych wydarzeń. Niewiele wiemy o historycznej postaci Józefa. Wierni często wyobrażają go sobie jako człowieka w starszym wieku: ale siła i determinacja, jaką okazał w Ewangeliach, jego duch inicjatywy, zdolność jego umysłu do przyjęcia niezgłębionych i niewiarygodnych planów Bożych, skłaniają badaczy do hipotezy, że był mężczyzną cnotliwym i pełnym młodzieńczego wigoru. Wykonywał zawód stolarza albo cieśli, zgodnie z innym możliwym tłumaczeniem słowa tekton Jest bardzo prawdopodobne, że pracował w „sektorze budowlanym” i w związku z tym posiadał wielkie umiejętności rzemieślnicze: bez wątpienia mężczyzna utalentowany w rolniczym świecie prostych pasterzy! Wiemy ponadto, że miał brata o imieniu Kleofas5. Synowie tego mężczyzny i jego żony Marii (nazywanej „Kleofasową”) będą bardzo bliscy Jezusowi w wieku dorosłym. W klasycznej ikonografii święty często przedstawiany jest z lilią albo kwitnącą laską w ręce: oba elementy symbolizują jego niezliczone cnoty i jego niezwykle wyniosłe godności. W tej książce przeczytamy o życiu św. Józefa, a przede wszystkim o jego cudach, o jego ponad stu objawieniach, w czasie których ukazywał się wraz z Maryją i Jezusem, przekazując słowne lub milczące orędzia. Zamieszczono tu również przesłania Maryi i Jezusa oraz wielu świętych, wskazujące na znaczenie i moc zawierzenia świętemu Józefowi w naszych trudnych czasach. Znajdziemy tu relacje o uzyskanych za jego wstawiennictwem łaskach z różnych zakątków świata. Książka zawiera również szereg modlitw do świętego Patriarchy, jak choćby nowennę przeciwko złemu duchowi czy szczególną modlitwę w sprawach beznadziejnych. Czcigodny Patriarcha wyraził pragnienie, razem z Maryją i Jezusem, aby nabożeństwo do jego Serca miało charakter codzienny, tak samo jak nasza konsekracja. Ale prosił również o szczególne nabożeństwo w konkretne dni w ciągu roku. Przede wszystkim, we wszystkie pierwsze środy miesiąca: „W każdą pierwszą środę miesiąca moje najczystsze serce udziela niezliczonych łask wszystkim tym, którzy szukają mojego orędownictwa. W te środy na ludzi nie spłyną deszcze łask, ale niezwykle potężne nawałnice nadzwyczajnych łask, ponieważ ze wszystkimi, którzy oddają mi cześć i szukają moich łask, dzielę się wszystkimi łaskami, wszystkimi błogosławieństwami, wszystkimi cnotami i całą miłością, jaką otrzymałem od mojego Syna Bożego Jezusa i od mojej małżonki Najświętszej Maryi, gdy jeszcze żyłem na tym świecie, i wszystkie łaski, jakie nadal otrzymuję w chwale Raju” (Manaus, 4 marca 1998, Józef). Jest więc wyśmienitą praktyką świętowanie każdej pierwszej środy miesiąca przez oddawanie czci Patriarsze poprzez szczególne modlitwy i dobre uczynki. Można odmówić koronkę Siedmiu Boleści i Radości albo inne modlitwy, byle z wielką miłością. Matka Boża ogłosiła: „Starajcie się przeżywać każdy pierwszy piątek, każdą pierwszą sobotę i każdą pierwszą środę miesiąca w prawdziwym duchu modlitwy, wynagrodzenia i bliskości z Jezusem, ze mną i ze świętym Józefem, abyście mogli w obfitości otrzymać nasze łaski” (Manaus, 16 stycznia 1998, Maryja). Trzy niedziele na cześć św. Jozefa A oto ostatnie, bardzo znaczące objawienie, które miało miejsce w 1997 r. Bohaterem był karmelita z miasta Palermo, który jednak pragnął pozostać anonimowy. Wyjawił swe przeżycie jedynie pewnemu przyjacielowi, również karmelicie, z prośbą, by je rozgłaszał. W dniu 7 czerwca, w uroczystość Niepokalanego Serca Maryi, ten mężczyzna odmawiał różaniec, kiedy nagle doznał wizji: zobaczył niezwykle jasne słońce, emanujące białym światłem, a w jego środku żywe serce, z którego wychodziły trzy białe lilie; widzący pomyślał w duchu, że to Serce Najświętszej Maryi Panny, ale anioł stróż powiedział: „To jest Serce chwalebnego świętego Józefa, małżonka Najświętszej Maryi, które nie jest ani znane, ani kochane przez chrześcijan. Natomiast Pan chce, by było ono znane, kochane i czczone wraz z Sercami Jezusa i Maryi!”. Anioł powiedział następnie, że uroczystość Serca świętego Józefa powinna być obchodzona w niedzielę po uroczystości Serc Jezusa i Maryi, i że wszyscy, którzy przez trzy kolejne niedziele, w jakimkolwiek okresie roku, przystąpią do komunii świętej na cześć Serca św. Józefa, otrzymają od niego wielkie łaski: on, jako ojciec pełen miłości, będzie wspierał ich dusze we wszystkich ich potrzebach, będzie ich pocieszał w chwili śmierci i będzie ich obrońcą przed trybunałem Boga. Następnie święty Józef podyktował tej duszy Litanię do swojego Serca oraz inne modlitwy, a na koniec poprosił o namalowanie obrazu, na którym jest przedstawione Serce św. Józefa. Zatem również z tych wydarzeń wydobywamy niezwykle cenne zaproszenie, aby otworzyć się na cudowną miłość naszego Patriarchy. W tych objawieniach uroczystość dedykowana jego Sercu – jeszcze nie ustanowiona oficjalnie przez Kościół – jest proponowana na niedzielę po uroczystościach Serc Jezusa i Maryi, alternatywnie wobec środy. Nie ma wielkiego znaczenia, jaki dzień ostatecznie będzie przeznaczony na tę uroczystość: ważne jest, byśmy naprawdę zaczęli ją celebrować z wielką wiarą i radością, pewni, że nasz ukochany Patron będzie, ze swą wzniosłą słodyczą, współuczestniczył w naszej radości! Objawień prywatnych w ciągu ostatnich stu lat jakby więcej. Dlaczego? Wierzyć wizjonerom, a może... bać się ich i unikać? W połowie kwietnia zmarła Władysława Papis, znana jako wizjonerka z Siekierek. Urodziła się w 1930 r. w (wówczas) podwarszawskiej wsi. Gdy miała 12 lat, po raz pierwszy miała objawić się jej Matka Boża. Objawienia trwały do 1949 r. Wierzyć? Nie wierzyć? Jeździć z pielgrzymką do Siekierek? A może podchodzić do tego typu historii z dystansem? Tym bardziej że w ciągu ostatnich stu, czy stu pięćdziesięciu lat co jakiś czas słyszało się o kolejnych wizjonerach. A wiadomo z całą pewnością, że niektóre z ich objawień były fałszywe, siały zamęt. Jak więc odróżnić to, co Boże, od tego, co... złe? Już św. Maksymilian Kolbe mówił, że „chociażby nawet sama Najświętsza Maryja Panna ukazała się i poleciła nam najwznioślejsze misje, skądże możemy mieć pewność, że to rzeczywiście Ona, a nie jakieś złudzenie lub podstęp szatański. Wszak wiemy, że szatan objawił się św. Katarzynie Sieneńskiej nawet jako ukrzyżowany Pan Jezus i przez jakiś czas ją zwodził”. Ano właśnie, jak? Prywatne i publiczne Warto przypomnieć najpierw, czym są objawienia prywatne, a czym objawienia publiczne. Oba te terminy bowiem wciąż nie są dobrze rozumiane. Wierni je mylą. I być może również z tego powodu możliwe są manipulacje i pokładanie ufności nie tam, gdzie ufność wiernych powinna być pokładana. Na przykład niektórzy błędnie uważają za objawienie publiczne pewne wydarzenie nadnaturalne, trudno wytłumaczalne, którego doświadcza jakaś osoba w obecności świadków. Za prywatne objawienia natomiast uważa się wizje, których wizjoner doświadcza w odosobnieniu, „prywatnie”, czyli bez obecności świadków. Tymczasem objawienie publiczne, najkrócej mówiąc (a jest to definicja zawarta w Katechizmie Kościoła Katolickiego) to objawienie zawarte w Piśmie Świętym i wyjaśnione w Tradycji Kościoła (zwłaszcza tej apostolskiej). Treść tego objawienia jest obowiązująca dla wszystkich wierzących: musimy ją przyjąć i w nią wierzyć. Objawienie prywatne natomiast to autentyczne objawienie (przez słowo) skierowane do konkretnego człowieka, które jednakże nie nakłada na wszystkich bezpośredniego obowiązku wiary. Możemy więc w nie wierzyć bądź nie. – Tam, gdzie mamy do czynienia z objawieniem prywatnym, pewne rozeznanie Kościoła jest konieczne, by chrześcijanin, katolik mógł świadomie i bez szkody z niego czerpać – mówi ks. prof. Robert Skrzypczak. – W chrześcijańskiej mądrości nie wykluczamy objawień prywatnych, które jeśli są prawdziwe, dzieją się za pozwoleniem Jezusa. To Pan Bóg przyzwala na bliższą relację np. Matki Bożej z konkretnym chrześcijaninem. Po co? By wskazać na jakieś dzieło, jakiś charyzmat, by zwrócić uwagę wiernych na pewien punkt, czy wydarzenie w historii. Jednak objawienie prywatne musi być odczytywane zawsze w kontekście objawienia Boga w historii, czyli objawienia publicznego. Ks. prof. Skrzypczak dodaje, że w historii objawienia dokonał Bóg, a wszystko, co chciał nam powiedzieć i co przekazać, już powiedział i przekazał. – Mówimy tu o ciągu faktów, które składają się na historię zbawienia. Szczytem tych wydarzeń jest Jezus Chrystus, który jest alfą i omegą Bożego objawienia. Bóg objawił się nam dwoma kanałami: jeden to Pismo Święte, drugi – żywa Tradycja, czyli to, co Bóg zostawił w pamięci apostołów i Kościoła. To wszystko, co ma być światłem naszego życia, zostało już zapisane w Biblii. A depozytariuszem tego objawienia publicznego jest Kościół. To Kościół, przez swój nauczycielski urząd, strzeże objawienia publicznego i przekazuje je w niezmąconej formie i treści. I stąd właśnie jego ogromna troska, by wszelkie objawienia prywatne, gdy się pojawiają, wnikliwie badać. Tak, by wierni mieli pewność, że wizjonerzy nie tworzą własnej „religii” i własnego przekazu, wypaczającego objawienie publiczne. – Objawienia Maryi towarzyszą nam kilkaset lat. W ostatnim czasie jest ich jakby więcej. Można powiedzieć o jakiejś wzmożonej aktywności Matki Bożej. Być może chce, byśmy się zatrzymali, przyjęli to, co nam mówi. Maryja często wzywa do nawrócenia i ostrzega nas – tłumaczy ks. Skrzypczak. – W zasadzie początkiem tego cyklu objawień maryjnych były wydarzenia z Paryża, z 1830 r., gdy Maryja objawiła Cudowny Medalik. W kolejnych latach regularnie dochodziło do innych objawień. Warto wiedzieć, że jedynym polskim objawieniem, uznanym oficjalnie przez Kościół, jest to z końca XIX wieku z Gietrzwałdu. Przesłanie z Siekierek Czy wizjonerka z Siekierek, pani Władysława, mówiła prawdę? Przez sześć lat skromnej dziewczynce miała ukazywać się Maryja. Nawoływać do nawrócenia, wzywać do modlitwy, przestrzegać przed straszliwym kataklizmem, który czeka Warszawę, jeśli nie zwróci się do Jezusa. Dziewczynka również pisała dzienniczek, który, jak twierdziła, dyktowała jej Matka Boża. Znajduje się w nim przepiękna litania, bardzo dojrzała i głęboka, której raczej nie ułożyłoby kilkunastoletnie dziecko. Dziewczynce miał się też objawiać Pan Jezus. Czy kiedykolwiek te wizje zostaną uznane oficjalnie przez Kościół? – Żeby dane objawienie prywatne zostało oficjalnie uznane przez Kościół za autentyczne, muszą być spełnione pewne warunki. Taki proces trwa długo. Pierwszym kryterium uznania jest ustalenie zgodności objawienia prywatnego z objawieniem publicznym. Objawienie prywatne musi potwierdzać objawienie publiczne, nie zmieniać go, nie wykraczać poza nie, nie może nic od siebie dodawać. Drugie kryterium to absolutne skoncentrowanie objawienia na Chrystusie. Nawet jeśli objawia się Matka Boża, to wskazuje swojego Syna, skłania ludzi do nawrócenia ku Bogu. Trzecia kwestia: Kościół bada, czy objawienie ma moralny wpływ na odmianę życiową wizjonera, na jego życie. Jeśli to życie się pokomplikowało, wybory moralne nie są zgodne z nauczaniem Kościoła, budzi to wątpliwość. I czwarte kryterium, mówiące o tym, że konieczne jest posłuszeństwo wizjonerów wobec Kościoła. Wizjonerzy muszą i musieli wykazywać się niemal skrajnym posłuszeństwem i pokorą. Pamiętamy o. Pio, który był przez kilka lat pozbawiony możliwości publicznego odprawiania Mszy św., czy s. Faustynę, która przechodziła próbę pokory, zmuszana do uległości przez współsiostry. W przypadku Władysławy Papis i Siekierek niemal rok przed śmiercią wizjonerki zakończyło się badanie wydarzeń na poziomie diecezjalnym. Specjalne komisje, teologiczna i historyczna, powołane przez kard. Kazimierza Nycza, wnikliwie badały sprawę. Ks. prał. Henryk Małecki, proboszcz warszawskiej parafii św. Tomasza Apostoła, kierował komisją historyczną. Gdy Władysława Papis była jeszcze w pełni sił, została dokładnie przesłuchana przez tę komisję. – Zadaniem komisji historycznej było ustalenie faktów historycznych, konkretów dotyczących przekazu pani Władysławy. Natomiast komisja teologiczna sprawdza treść potencjalnych objawień pod kątem zgodności z objawieniem publicznym – opowiada ks. Małecki. – Szczęściem udało się zamknąć prace komisji historycznej przed śmiercią pani Władysławy. Następnie kolejne komisje będą badać sprawę, najpierw komisja ogólnopolska, powołana przez KEP, a potem ewentualnie Rzym. W komisji historycznej skrupulatnie dociekano, na ile przekaz Władysławy Papis był realny, biorąc pod uwagę kontekst historyczny i społeczny, oraz jakie wydarzenia towarzyszyły objawieniom. – Pani Papis zrobiła na mnie ogromne wrażenie: skromna, w prosty i konkretny sposób, bez ubarwień, mówiła czego doświadczyła. Osobiście myślę, że była wiarygodna – dodaje ks. Małecki. Objawienie na Siekierkach to nie był znak banalny, a dotyczył dramatycznej sytuacji: życia ludności okupowanej Warszawy w przededniu powstania warszawskiego. Maryja, widziana przez Władzię, wspierała ludność, a jednocześnie wzywała do nawrócenia. – Miejsce objawień, Siekierki, gdzie później powstało wielkie i słynące cudami sanktuarium Matki Bożej Nauczycielki Młodzieży, nawiedzali kardynałowie Glemp i Wyszyński, a także biskupi: Miziołek, Modzelewski, Kraszewski. Kardynałowie – w ramach kanonicznej wizytacji. Biskupi przybyli z osobistej potrzeby – opowiada ks. Małecki. Ks. prof. Skrzypczak dodaje, że istotne jest zbadanie przekazu, który wykraczałby poza czas historyczny objawień z Siekierek. – Maryja wzywała do nawrócenia, do powszechnej modlitwy. I o ile w 1920 r. tak się działo – kościoły były pełne – w czasie okupacji warszawianie nie chwytali wspólnie za różaniec. Kościoły były puste, natomiast szerzył się okultyzm. Ludzie często woleli szukać „pomocy” w seansach spirytystycznych niż w intensywnej modlitwie. Maryja ostrzegała, że nie da rady dłużej ochraniać ludności przed gniewem Jej Syna. I wydarzył się rok 1944... Ważne również, że Maryja przedstawiała się jako patronka kobiet, matek tracących dzieci, synów. To przesłanie ponadczasowe. Być może ten znak Siekierek i to, że sanktuarium poświęcone jest młodzieży, można odczytywać jako ostrzeżenie: Kościół – matka traci swoje dzieci! Co dalej? Na Siekierkach kult Matki Bożej Wychowawczyni Młodzieży jest bardzo silny. Od lat przyjeżdżają tam pielgrzymki z całego kraju. Niemal do samej śmierci cicha i skromna Władysława Papis, proszona przez wiernych, przekazywała swoje świadectwo. Co po jej śmierci? – Trzeba czasu, by Kościół wnikliwie zbadał sprawę – mówi ks. Małecki. Ks. prof. Skrzypczak: – Rozeznanie ostateczne używa trzech kategorii. Kościół może stwierdzić nadprzyrodzoność wydarzeń, co potwierdza oficjalnie, że objawienie jest od Boga. Druga kategoria – zawiesza ocenę i otwiera sprawę na dalsze badania. Kościół wtedy „nie stwierdza charakteru nadprzyrodzonego”, ale go nie wyklucza. I trzecia sytuacja – Kościół stwierdza brak nadprzyrodzoności, co definitywnie wyklucza relacje wizjonera z osobowym, żywym Bogiem. Jeśli mamy do czynienia z dwoma pierwszymi sytuacjami, kult danego miejsca objawień pozostaje do decyzji wiernych. W trzeciej sytuacji wierni otrzymują niejako zakaz traktowania konkretnego miejsca czy potencjalnej wizji jako Bożej. Władysława Papis, która po objawieniach wyszła za mąż, urodziła czworo dzieci, pracowała jako krawcowa, była też w Trzecim Zakonie św. Franciszka, w wywiadzie udzielonym warszawskiej edycji „Gościa Niedzielnego” mówiła, że cieszy się z badań dotyczących prawdziwości objawień. „To będzie ważne, bo ludzie nie będą mieli wątpliwości. W tej chwili różnie myślą. Dla mnie najważniejsze, że jest tu kościół, są księża, są udzielane sakramenty święte. Kolejki do spowiedzi świętej, a w święta 90 proc. ludzi przystępuje do Komunii św. Najważniejsze, że Pan Bóg i Matka Boża odbierają tu chwałę” – mówiła. Czy wydarzenia na Siekierkach zostaną oficjalnie uznane przez Kościół? Czas pokaże. Polskie objawienia W Polsce są miejsca, w których dochodziło do objawień prywatnych, choć do dziś nie zostały oficjalnie uznane przez Kościół. Na miejscu zdarzeń powstały znane dziś sanktuaria maryjne. Matemblewo Początki tego sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej wiążą się z objawieniem, które miało miejsce w XVIII w. Miejscowy stolarz udał się po lekarza. Jego żona rodziła, a jej stan się pogarszał. Mężczyzna zasłabł. Modlił się o zdrowie żony i dziecka. Miał wtedy ujrzeć brzemienną Madonnę, która powiedział, że jego żona urodziła i razem z dzieckiem są zdrowi. Stolarz opowiedział o wszystkim okolicznym mieszkańcom i od tego czasu na miejsce objawienia pielgrzymują ciężarne kobiety i pary, które nie mogą doczekać się dziecka. licheń W XIX w. w lesie w pobliżu Lichenia Matka Boża miała ukazywać się pasterzowi Mikołajowi Sikatce. Apelowała do Polaków o nawrócenie i zmianę życia. Nikt jednak pasterzowi nie wierzył. Do czasu. Gdy wybuchła epidemia cholery, mieszkańcy licznie zaczęli się gromadzić na miejscu objawień, przy wizerunku Maryi. Liczne świadectwa uzdrowienia spowodowały, że wizerunek Madonny został przeniesiony do kościoła św. Doroty w Licheniu. Obecnie w Licheniu istnieje bazylika, która jest największą świątynią w Polsce. Wiktorówki Pod koniec XIX w. w Tatrach kilkunastoletnia Marysia Murzańska miała ujrzeć Matkę Bożą. Marysia pasła owce (lub krowy) na Rusinowej Polanie. Jednak zwierzęta się zgubiły. Zrozpaczona dziewczynka szukała ich we mgle. Wtedy miała spotkać Maryję, która obiecała pomoc. Jednocześnie wzywała do nawrócenia. Po widzeniu Marysia odnalazła swoje stado. Na miejscu objawień powstała kapliczka. A w XX w. rozpoczęły się pielgrzymki. Obecnie na Wiktorówkach znajduje się kaplica, którą odwiedzają tysiące pielgrzymów rocznie. Myrna Nazzour po raz czwarty gości w Polsce. 20 września stygmatyczka i mistyczka z Syrii była gościem "Ewangelizacji na Bulwarowej" w Krakowie, gdzie prosiła, by Polacy dbali o swoją wiarę. - Za każdym razem, gdy dostaję zaproszenie do Polski, czuję radość, ponieważ kocham wasz kraj i waszą modlitwę - ona jest dla mnie radością, a wasza wiara jest dla mnie święta. Dlatego dziękuję Bogu, Maryi, Kościołowi, że mogliśmy się dziś spotkać. Wiecie, że przybywam z kraju, w którym jest duże cierpienie, dlatego cieszę się, że spotykamy się w kościele Matki Bożej Pocieszenia i proszę Ją, by dała nam pocieszenie - mówiła Myrna w parafii księży pallotynów. Jak dodała, to Jezus polecił jej, żeby poszła i głosiła Ewangelię na całym świecie. - Powiedział mi: "To Ja wybrałem ci drogę". Będąc w Polsce, myślę jednak, że przecież wy znacie Chrystusa i czuję się jako biedny listonosz Boga, który chce, bym przekazała wam orędzie. Potrzebuję do tego waszej modlitwy - prosiła mistyczka pochodząca z Soufanieh, bardzo małej dzielnicy Damaszku. Jej duchowa przygoda - jak nazywa to, co przygotował dla niej Bóg - zaczęła się w październiku 1982 r., gdy Myrna miała 18 lat i od 6 miesięcy była zamężna. Będąc grekokatoliczką, poślubiła Nicolasa, prawosławnego. Oboje byli bardzo religijni, ale potem okazało się, że ta religijność była bardzo powierzchowna... - Pewnego dnia, gdy siostra Nicolasa była chora, wspólnota, do której należeliśmy, spotkała się w naszym domu, by się modlić. Nagle zobaczyłam, że moje ręce są mokre. Myślałam, że to woda, ale to był zapach oliwy. Nie wiedziałam, co się dzieje, a ludzie mówili, że to był znak Bożego błogosławieństwa, Jego łaski - opowiadała. Tego dnia siostra Nicolasa poczuła się dobrze. Po kilku dniach sytuacja powtórzyła się w domu mamy Myrny, a po kolejnych kilku dniach stała się rzecz jeszcze bardziej zaskakująca - z małego obrazka z wizerunkiem Maryi, który Myrna i Nicolas mieli w domu, też zaczęła spływać oliwa. - Gdy to zobaczyłam, nie wiedziałam, co robić. Razem z mężem najpierw nasączyliśmy wacik, a potem oliwą napełniliśmy talerz. Uklękliśmy i nagle usłyszałam kobiecy głos mówiący: "Córeczko, Mario, nie bój się, bo ja jestem przy tobie. Otwórz drzwi i nie zabraniaj nikomu widzieć mnie. Zapal mi świeczkę" - wspominała Myrna. Myrna i Nicolas rzeczywiście otworzyli drzwi i długo nie mogli ich zamknąć. Wiadomość o tym, co się stało, rozeszła się bowiem po okolicy i ludzie zaczęli przychodzić do nich, by zobaczyć obrazek. Badała go też specjalna komisja, która nadłamała obrazek, by sprawdzić, czy nie ma czegoś w środku. Nie było, a komisja stwierdziła, że wypływa z niego czysta oliwa z oliwek. - W naszym domu cały czas byli ludzie i trwała w nim nieustanna modlitwa. Trwa i dziś - już 34 lata, a przychodzą do nas zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie - mówiła mistyczka. Kolejne wydarzenia były jeszcze bardziej niezwykłe. Gdy pewnego wieczoru w domu odmawiana była modlitwa ku czci Maryi, Myrna poczuła delikatne dotknięcie w ramię. Niewidzialna ręka delikatnie popychała ją w kierunku tarasu. Poszła i, zdezorientowana, klęczała tam w środku nocy. To wtedy po raz pierwszy zobaczyła światło, a w nim kobietę. Maryję. Gdy przestraszona wróciła do modlących się, obecny tam ksiądz, który usłyszał, co się stało, zganił kobietę, że przecież Maryja to Matka, której nie należy się obawiać. Polecił też Myrnie, by modliła się i przygotowała się na kolejne spotkanie. - Miało ono miejsce trzy dni później. Maryja powiedziała wtedy: "Moje dzieci, nie zapominajcie nigdy o Bogu. Pamiętajcie o Nim, bo On jest zawsze z wami". Maryja mówiła, a ja powtarzałam Jej słowa. Takich spotkań miałam pięć - wspominała. Kolejnym etapem duchowej przygody były ekstazy, podczas których Myrna traciła zmysły. Widziała wtedy albo Maryję, albo sylwetkę intensywnie świetlaną w równie świetlanym tle i słyszała głos Jezusa. Podczas ekstaz z jej oczu, twarzy i rąk spływała oliwa. - Ekstaz miałam 37, ostatnia była w 2014 r. To nie wszystko. W Wielki Czwartek 1984 r. o godz. 15 dostała też stygmaty. Co ciekawe, był to czas, gdy katolicy i prawosławni w tym samym terminie obchodzili Święta Wielkanocne. Rany pojawiły się na czole, rękach, nogach i na boku. Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze w 1987, 2001 i 2004 r. Stygmaty badały różne komisje, także watykańska, ale żadna nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego te rany się pojawiają i w jaki sposób się goją - opowiadała Myrna, dodając, że rany zawsze były bardzo bolesne. W ich przyjęciu pomogła jej myśl, że to łaska móc przeżywać to, czego doświadczył Jezus. Jak przekonuje Myrna, wszystko, czego doświadczała, było przygotowaniem jej przez Boga do misji, do głoszenia Ewangelii. Znaki miały pomóc jej w duchowym rozwoju i ukierunkować ją na Boga, który jest przy nas cały czas, a którego obecności ludzie często nie dostrzegają. - Mówiąc o tym, chcę podkreślić, że pragnieniem Boga jest jedność: ludzi z Nim, ludzi między sobą, jedność Kościoła. Co więcej, Bóg powołał mnie do tej misji jako mężatkę i kiedy nie byliśmy pewni, czy wolno nam dalej być razem, Maryja rozwiała te wątpliwości, mówiąc, bym pozostała w normalnym życiu, będąc żoną, matką. Nie ma bowiem nic piękniejszego ponad rodzinę pełną jedności, miłości, wiary. Maryja powiedziała też, że da mi nagrodę za trud, który podjęłam. Była to nasza córka, a potem także syn - opowiadała Myrna. - W 2004 r. otrzymałam ostatnie orędzie od Jezusa. Powiedział wtedy, byśmy wszyscy zachowali w sercu Bożego Ducha. Zapowiedział też, że na Wschodzie znów pojawi się światło, a my jesteśmy iskrami - świadkami w świecie, który ugrzązł w żądzach i ludzie zatracają swoje człowieczeństwo. Dlatego, będąc wśród was, chcę prosić, byście dbali o swoją wiarę, bo Kościół to nie mury, ale żywi ludzie. Nie rańcie Serc Jezusa i Maryi podziałami. Módlcie się dużo - apelowała mistyczka. Po spotkaniu, podczas uwielbienia Boga, każdy z obecnych w kościele mógł zostać namaszczony oliwą. Jak jednak podkreślali kapłani, źle byłoby, gdyby ktoś traktował tę oliwę jako większą świętość niż Eucharystię, bo największą świętością i największym cudem jest Chrystus w Najświętszym Sakramencie, którego przyjmujemy w Komunii Świętej.

ostatnie objawienia jezusa i maryi dla polski i polaków