Bo tak :) -- Moje nowe motto życiowe: Mniej dramatu, więcej brokatu! Czytaj więcej Pt, 01-09-2023 Forum: emama - Re: Stylowa e-matki na dzis. Re: Jaki słodycz/drobny upominek dla Włoszki? Śliwki w czekoladzie (nałęczowskie) lub wisienki w czekoladzie z Solidarności z alko. Czytaj więcej
CÓRKA MA NOWEGO CHŁOPAKA: najświeższe informacje, zdjęcia, video o CÓRKA MA NOWEGO CHŁOPAKA; Problem z nowym chłopakiem córki
-- Moje nowe motto życiowe: Mniej dramatu, więcej brokatu! ravioli z serem i baklazanami ciasto na makaron (na 10 dag maki 1 jajko) ricotta garsc parmezanu czosnek ziola (u mnie szalwia, pietruszka i odrobina bazylii) troche mascarpone jajko sol, pieprz plastry baklazana upieczonego na oliwie i drobno posiekane Sery , baklazany, jajko wymieszac.
Brokat Fuksja 0,2mm Do Farb , Fug ,lakieru 100g – sprawdź opinie i opis produktu. Zobacz inne Scrapbooking, najtańsze i najlepsze oferty.
2023-03-12 - Odkryj należącą do użytkownika agmazu tablicę „W co się ubrać” na Pintereście. Zobacz więcej pomysłów na temat ubrania, dress outfits, kurtka lotnicza.
SOS BOLOGNESE Z SEREM: najświeższe informacje, zdjęcia, video o SOS BOLOGNESE Z SEREM; Sos bolognese - przepis na idealną bazę do spaghetti. Najlepiej smakuje na drugi dzień
t9S52. Nie stresuj się, najważniejsze to wyluzować, zrelaksować się, cziluj! Ale wiesz Ty co, pizzę jeść? Cukry proste, kwasy tłuszczowe nasycone, nawet trans? CHRYSTE CZY TY WŁAŚNIE SIĘGASZ PO WINO? Mogłabyś trochę poważniej traktować sytuację. Nie no, może faktycznie trzeba wyluzować. O! Odpocząć trzeba! Poluzuj grafik guuuuuurl! Tylko nie zapomnij stawiać się w klinice kilka razy w miesiącu na monitoring cyklu i koniecznie bądź na bieżąco ze wszystkimi newsami leczenia niepłodności, bo jeszcze przegapisz przełomową metodę. A skoro już jesteśmy przy przegapianiu, to wiesz – owulacja owulacją, ale nigdy nie wiadomo, na wszelki wypadek uprawiajcie seks 10 dni z rzędu, profilaktycznie dwa razy dziennie. Tylko się nie zmuszajcie, nic na siłę, bo wtedy nic z tego, to musi być ogień! I wyśpij się koniecznie, sen jest dobry na wszystko! Ej Ty, a badałaś immunologiczne podłoże przyczyn niepłodności? Wiem, wiem, kolejne kilka tysięcy nie Twoje, może weźmiesz nadgodziny? Dla dziecka trzeba się poświęcić, zarwiesz nockę nic się nie stanie. Tylko nie stresuj się za bardzo! Stres wszystko blokuje! Moja koleżanka jak odpuściła, to od razu zaszła w ciążę. Oprócz niepłodności można dostać od tego wszystkiego jeszcze kurwicy. Zakładam, że większość rad wynika z dobrych intencji. Ale jeśli intencją jest realna poprawa nastroju/rozwiązanie problemu drugiej osoby, zazwyczaj nie tędy droga. Choć te porady często są sensowne! Udzielone w niewłaściwym momencie (na przykład wtedy, gdy ktoś o nie nie prosił czy jest świeżo rozczarowany kolejną nieskuteczną metodą leczenia) albo przez niewłaściwą osobę (niewtajemniczoną w przebieg leczenia, nieznającą całokształtu sytuacji) mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Odpuśćcie, a samo przyjdzie Wiem, że rady o „odpuszczeniu” są zawsze z najlepszymi intencjami i nadmierna spina w niczym nie pomaga. Ale wiecie jak to jest z dobrymi intencjami – to że w liceum myślałam że serek almette jest dobrym źródłem białka, wcale go nim nie czyni. Jeśli przeszkoda niepłodności jest fizyczna, to odpuszczenie psychiczne nigdy nie będzie wystarczające. Dopiero wchodząc w środek bagienka pt. leczenie niepłodności człowiek dowiaduje się, jak dużo rzeczy wpływa na możliwość zajścia w ciążę. Gdy kobieta ma niedrożne jajowody, odpuszczenie psychiczne ich nie udrożni, tylko zabieg. Gdy mężczyzna ma azoospermię, odpuszczenie psychiczne nie poprawi jakości nasienia, tylko leczenie u androloga. Jeśli kobieta nigdy w życiu nie miała owulacji, to nawet najlepsza relacja partnerska, najczęstszy i najgorętszy seks nie doprowadzą do naturalnego zapłodnienia. Gdy musisz kilka razy w miesiącu stawiać się u lekarza, poddawać się nieprzyjemnym zabiegom, robić zastrzyki, wydawać morze pieniędzy to naprawdę trudno o „wyluzowanie”. I myślę, że mamy prawo do tego, żeby czasami jednak pomartwić się tym co dla nas ważne. Co brzmiałoby lepiej? Zamień “odpuśćcie, wyluzujcie, nie starajcie się na”: Nie zapominaj o swoich potrzebach. Trzymam kciuki, żebyście znaleźli w tym wszystkim też czas dla siebie. Jak myślisz, może zanim pójdziesz do kolejnego lekarza, przydałaby Wam się chwila przerwy? Wiem, co czujesz Nie wiesz, przecież nie jesteś mną. Nie masz wglądu w moją historię choroby, bagaż doświadczeń, nie wiesz jak wyglądał mój dzień. Nawet jeśli przeszłaś przez podobne wyzwania, to możesz: przecenić moją odporność psychiczną myśląc, że na pewno nieźle sobie radzę,albo jej nie docenić, zakładając, że co noc płaczę w poduszkę i żyję tylko tematem ciąży. Nikt z nas nie wie jak czuje się drugi człowiek w obliczu trudnej dla niego sytuacji. Ba! Ten sam człowiek będzie czuł się przeróżnie w zależności od etapu leczenia, gorszego/lepszego dnia czy nawet zupełnie niezwiązanych z tematem ciąży okoliczności. Dzisiejsza dramaqueen jutro może przerodzić się w podejście mniej dramatu, więcej brokatu, więc nie ma co generalizować. Pytajmy o to jak czuje się ważna dla nas osoba, mówmy o swoich uczuciach, ale nie zakładajmy, że potrafimy wejść w buty drugiej osoby. Co brzmiałoby lepiej? Zamień “Wiem, co czujesz” na Jak się z tym czujesz?Przechodziłam przez coś podobnego, nie jesteś sama. Domyślam się, że bywa Ci że to może być dla Ciebie trudne. A nasienie badaliście? Sensowna, pożyteczna, zasadna porada! Wiele par zapomina o sprawdzeniu czynnika męskiego niepłodności. Ale jeśli ktoś wszedł na ścieżkę leczenia i stara się o dziecko kilka lat, to jest niemal pewne, że podstawowe badania ma dawno za sobą. Gdy ktoś przedstawia jako “złotą metodę” coś, co borykającej się z problemem niepłodności pary już dawno się nie sprawdziło, to resztki nadziei topnieją z prędkością bitej śmietany na nadmorskim gofrze tak, że nawet nie wiesz kiedy zaczyna spływać po łokciach. Ponadto nie da się testować wielu metod leczenia jednocześnie. Cykl jest jeden w miesiącu (a zanim je uregulujesz, to nawet raz na 50 dni), każdy lekarz mówi “potrzebujemy czasu” – nie da się w tym samym momencie skorzystać z kolejnego złotego polecenia, nawet jeśli byłoby gwarancją sukcesu. No i koszty. W Polsce leczenie niepłodności to przywilej wymagający milionów monet – z własnej kieszeni. Aktualny rząd zrezygnował z dofinansowań najskuteczniejszej metody objawowego leczenia niepłodności (zapłodnienie pozaustrojowe – in vitro), a nawet zrobienie podstawowego monitoringu cyklu jest prawie niemożliwe w publicznych poradniach. Ta rada w złym momencie może spotęgować bezsilność i wpędzić w poczucie winy, że starają się wciąż niewystarczająco mocno. Zamień (nieproszoną) rekomendację badania/lekarza na: Jeśli chcesz, mogę dać Ci namiary na sprawdzonego lekarza. Daj znać, gdy będziesz miała ochotę pogadać o tym jak było u nas. Pewnie robicie wszystko, co się da, ale na wszelki wypadek piszę/dzwonię – słyszałam, że znajoma korzystała z X, jeśli będziesz chciała, mogę podpytać o wiecej szczegółów albo Was skontaktować. Nie martw się, przestań się smucić Mamy prawo czuć dokładnie to, co czujemy. Jeśli coś jest dla nas ważne, wymaga dużych nakładów czasu, pieniędzy, emocji i masy innych zasobów, a od zdecydowanie zbyt dawna idzie nie po naszej myśli, to mamy niezbywalne prawo do przeżycia tej sprawy w dowolny sposób. Nie ma sensu kisić się w smutku dłużej, niż to konieczne, ale udawanie, że smutku nie ma w niczym nie pomaga. Zamiast “nie martw się, będzie dobrze”, lepiej zabrzmiałoby: Masz prawo czuć dokładnie to, co czujesz. Daj sobie tyle czasu, ile potrzebujesz. Możesz na mnie liczyć. Jestem obok. Bardziej potrzebujesz teraz wysmucenia się czy odreagowania? Na co masz teraz ochotę/czego potrzebujesz? Jak wspierać parę z niepłodnością? Nikt nie lubi rad, o które nie prosił. No dobra, za ostre słowa – nie mam na to podkładki w literaturze, więc umówmy się, że jeśli Ty lubisz nieproszone rady w ważnych dla Ciebie intymnych sprawach, to dasz znać w komentarzu. Zaryzykuję stwierdzenie, że większośc z nas takowych rad nie lubi. Wszystkie przytoczone powyżej teksty mogłyby przejść niezauważone czy nawet okazać się pomocne, gdyby padły w naturalnej rozmowie, z ust bliskiej osoby, którą już kiedyś wpuściliśmy w tak delikatny temat jak niepłodność. Jednak jeśli słyszymy z zaskoczenia, z ust dalszej osoby albo nawet w kiepskim momencie – mogą przynieść totalnie odwrotny do zamierzonego efekt. Wydaje mi się, że najlepiej nie wkręcać się w rozmowy, na które nie mamy aktualnie przestrzeni i grzecznie, ale stanowczo ucinam temat, jeśli nie jest dla mnie komfortowy. Nie mamy wpływu na to co mówią o nas/do nas inni ludzie, ale możemy wybrać, jak na to zareagujemy. Chcesz wesprzeć parę z niepłodnością? Pamiętaj, że tutaj nie ma łatwych rozwiązań – gdyby istniały, nie mówilibyśmy o takiej skali problemu (3 miliony Polaków w wieku rozrodczym boryka się z niepłodnością). Czasami najlepsze, co możemy zrobić, to nieoceniająco wysłuchać i być obok. To już gigantyczne wsparcie! Można dodać do tego na przykład: Jak się z tym czujesz?Chcesz o tym porozmawiać? Daj znać, jeśli będę mogła coś dla Ciebie zrobić. Czy mogę Ci w jakiś sposób pomóc? Nie umiem Ci pomóc w znalezieniu rozwiązania, ale pamiętaj, że jestem obok. Dajcie znać w komentarzach jakie rady działały na Was jak płachta na byka albo wręcz przeciwnie: co faktycznie okazało się dla Was wspierające w tematyce okołociążowej? Mimo skali zjawisko wciąż mało mówi się o tym w przestrzeni publicznej, myślę, że możemy się dużo od siebie nauczyć dyskutując w komentarzach.
Na święta Bożego Narodzenia w cerkwiach i w kościołach Białorusi pojawiają się cudowne skrzynki z rozpoznawalnymi postaciami z historii biblijnej — batlejki. To tradycja, która ma ponad pięćset lat. Chciałabym opowiedzieć, jakie historie pojawiają się w spektaklach tych malutkich teatrów, jak one wyglądały, kto brał udział w przedstawieniach. Twórcami i popularyzatorami teatru batlejkowego byli duchowni, którym zależało, by jak najwięcej osób przeszło na chrześcijaństwo, i, aby uczynić go bardziej przystępnym, uteatralizowali obrzędy kościelne. Dlaczego za pomocą lalek? Chodziło o uwolnienie religijnego przedstawienia od udziału człowieka, z jego obciążaną grzechem kondycją. Pojawienie się żywego wykonawcy wiązało się z przeniknięciem w dramaty liturgiczne i misteria elementów świeckich i komediowo-rodzajowych. Dla ilustracji historii biblijnych szukano więc nowych form, dzięki którym możliwe było przekazanie dogmatów religijnych w stanie pierwotnym i niepokalanym. Początkowo batlejkę odgrywano w cerkwi i obowiązkową częścią teatralnych przedstawień było narodzenie Chrystusa, które wpłynęło na religijnie-misteryjny charakter repertuaru teatru batlejkowego oraz powiązało go z kolędniczym cyklem Świąt Białorusi forma teatru ludowego batlejka albo betlejka (określenie to pochodzi od nazwy „Betlejem”) szeroko się rozpowszechniła w XVI wieku. Popularyzacji batlejki sprzyjała działalność jezuitów z ich sprawnie organizowanym programem teatralizacji obrzędów religijnych. Naukowcy i wykładowcy jezuickich kolegiów рisali sztuki dla teatru batlejkowego, inscenizowali je, sami również biorąc udział w przedstawieniach. Później tradycję tą przekazano wychowankom szkół brackich, którzy nosili skrzyneczki batlejkowe podczas kolędowania po chatach i ulicach, odgrywając historię religijną przed przechodniami, dzięki czemu pod koniec ХVII wieku batlejka staje się popularną formą teatru tematyka biblijna ustępuje miejsce ludowo-rodzajowej, w spektaklach pojawiają się charakterystyczne intermedia, postacie komediowo-satyryczne i archetypowe wątki teatru ludowego. Właśnie ten repertuar stał się podstawą teatru białoruskiego i zadecydował o jego oryginalnym kształcie. W dramacie batlejkowym zazwyczaj łączyły się dwa przeciwstawne kierunki: religijny (biblijno-misteryjny) i świecki (o charakterze ludowo-komediowym). Biorąc pod uwagę stylistyczne i artystyczne właściwości tekstów które są literacką podstawą spektakli, repertuar teatru batlejkowego składa się z trzech części: z dramatu religijnego związanego ze świętami Bożego Narodzenia, z dramatu o Królu Herodzie oraz ze scenek pierwsza, tak zwany Prolog, ukształtowała się na najwcześniejszym etapie istnienia batlejki i jest ciasno związana ze świętami bożenarodzeniowymi i kolędowaniem. Wśród scen, które w Prologu odgrywano najczęściej, było narodzenie Chrystusa i adoracja niemowlęcia przez Trzech Króli. Wykonywano też pieśni duchowe i kantyczki. Z czasem, w wyniku wzmocnienia wątków świeckich, biblijne opowieści stały się krótsze, jednak nadal spektakle w teatrze batlejkowym zaczynają się właśnie od jak i jak Prolog, opowieść o królu Herodzie ma charakter religijny, lecz w odróżnieniu od części pierwszej nie jest tak ściśle powiązana z kolędowaniem. Postaci tej opowieści stopniowo przeobrażały się w duchu ludowej tradycji: nie przypadkiem część ta, Król Herod, jest pomostem pomiędzy częścią stricte biblijną a scenkami rodzajowymi. Odegranie opowieści o Królu Herodzie było obowiązkową częścią przedstawienia batlejkowego, bez którego nie mógł się odbyć żaden pokaz, właśnie dlatego istnieje tak wiele wariantów tej sztuki. Jednak za najbardziej pełny badacze białoruscy uznali wariant odgrywany w obwodzie witebskim. Zazwyczaj historia rozpoczynała się od ogłoszenia nowiny o narodzeniu Jezusa. Król Herod odbierał tę wiadomość jako wyrok śmierci i dla zachowania władzy decydował się na rzecz straszliwą – nakazywał zabójstwo niewinnych niemowląt, ostatecznie jednak zbrodnie tę przypłacał własnym zróżnicowaną i nadzwyczajnie ciekawą częścią repertuaru tradycyjnego białoruskiego teatru lalek była część trzecia, składająca się ze scenek komediowych. W niewielkich, lecz pełnych sensu i humoru scenkach jak w lustrze odbijał się ludowy światopogląd i zasady życia społecznego. Fabuły przeważnie o charakterze satyrycznym opierały się o rodzajowe historyjki „z życia wzięte”, co pozwalało na wprowadzenie na scenę teatru batlejkowego całego szeregu wyrazistych postaci i charakterów oraz przybliżyło go do życia codziennego. Zazwyczaj wszystkie intermedia wykonywano w dolnej części batlejki, na batlejki polegała nie tylko na tematyce spektakli, lecz również na zewnętrznej formie sceny batlejkowej oraz na wykorzystaniu lalek różnego rodzaju. Według Historyji biełaruskawa teatra pod redakcją Uładzimira Niafioda (Mińsk, 1983) na terenie Białorusi istniało co najmniej pięć rodzajów skrzyń batlejkowych: skrzynie jednopoziomowe, dwupoziomowe, trzypoziomowe, skrzynie ze sceną dla teatru cieni oraz skrzynie dostosowane do potrzeb teatru najprostszą i najbardziej uniwersalną uchodzi batlejka jednopoziomowa wyglądająca jak skrzynia z nieruchomymi lalkami ustawionymi na tle panoramy. Podłoga w takiej batlejce zazwyczaj jest usłana futrem zajęczym, kurtynę podnoszono przed początkiem przedstawienia. Z czasem powstały symultaniczne batlejki tego typu, w których akcja odbywała się w kilku miejscach w skrzyniach piętrowych i dwupiętrowychorganizowano według tych samych zasad: na parterze mieścił się pałac króla Heroda, gdzie poza tradycyjnym misterium odgrywano też intermedia o treściach ludowo-komediowych; na górze przedstawiano stodołę, w której urodził się Chrystus, i odgrywano Prolog (narodziny Jezusa, przyjście Trzech Króli itd.); na drugim piętrze, wykluczonym z przestrzeni gry, znajdowały się statyczne obrazki o treści religijnej. Wewnętrzna konstrukcja piętrowych i dwupiętrowych batlejek była niezmienna, lecz zewnętrzny wygląd skrzyni miał mnóstwo wariantów. Niektóre przypominały cerkwie z wieżyczkami i kopułami, inne wyglądały jak zwykłe i najbardziej oryginalny wariant batlejki na terytorium Białorusi to żłób. Ten typ teatru był rozpowszechniony wyłącznie na Witebszczyźnie i znacznie się różnił od innych batlejek nie tylko budową i wyposażeniem technicznym, lecz również repertuarem. Zewnętrznie żłób był podobny do cerkwi z trzema kopułami, trzy sceny znajdowały się na dole, a jedna — na górze pośrodku. Z tych czterech przestrzeni scenicznych do gry wykorzystywano trzy, które mieściły się dookoła środkowej sceny na dole, na której ustawiano nieruchome lalki. Sceny do gry zakrywano przed widzem ekranami zrobionymi z papieru czy tkaniny impregnowanej tłuszczem. Główną właściwością techniczną żłobu było to, że łączył w sobie teatr cieni i mechaniczny średniowieczny teatr lalkowy. Pokazywany w żłobie repertuar miał charakter ściśle religijny: ograniczał się do biblijnych opowieści o narodzeniu Jezusa i misterium o Królu Herodzie, zaś rola osoby obsługującej batlejke sprowadzała się do mechanicznej obsługi piąty rodzaj ludowego białoruskiego teatru lalek to batlejka oparta o zasady teatru marionetek. Zdarzało się, że piętrowe skrzynie takiej batlejki sięgały nawet metra wysokości. Na górze konstrukcję wieńczyła zielona strzecha w kształcie piramidy, którą łatwo było demontować. Wszystko było podporządkowane potrzebom teatru marionetek ze specjalnym systemem poruszania lalkami od góry. Rozmiary lalek były niewielkie, do rąk i nóg mocowano nici przywiązane do kołków, które łączyły się z żelaznym łukiem mieszczącym się pod strzechą batlejki. Dzięki temu urządzeniu odbiorca nie widział, w jaki sposób wprowadzano lalki w ruch. Główną i najbardziej rozpowszechnioną konstrukcją w ludowej batlejce była lalka na szpieni. Szpienia to drewniany bądź metalowy patyk, na którym mocowano lalkę. Lalka na patyku poruszała się wzdłuż rowków wyciętych w podłodze sceny, co pozwalało jej lekko zmieniając kierunek ruchu. Na końcu szpieni zazwyczaj robiono drewniany uchwyt, by ułatwić kierowanie lalką. Jeśli chodzi o ekspresyjne możliwości lalek, to jedną rękę zazwyczaj mocowano przy korpusie. Tę ręką lalka zazwyczaj „trzymała” różne rekwizyty. Druga ręka swobodnie wisiała wzdłuż korpusu. W niektórych batlejkach ręce lalki mocowano na zawiasach przy ramionach, co zwiększało dynamikę i wyrazistość pierwszych etapach tworzenia lalki rzemieślnicy dążyli do nadania im cech postaci charakterystycznych. Próbowali oddać charakterystyczny wyraz twarzy lub różnicować rozmiary korpusu, jednak najważniejszym elementem, który wpływał na identyfikację postaci, był strój. Ubrania lalek, które uczestniczyły w prologu i opowieści o królu Herodzie, były bardziej kanonizowane. Niektóre tradycje artyści ludowi przekazywali przez pokolenia. Zazwyczaj lalki ubierano w długie suknie z wełny czy brokatu. Oprócz tego często wykorzystywano złocisty papier. Za pomocą pazłotka upiększano stroje anielskie lub elementy ubrań innych postaci, na przykład mankiety czy korony określające wygląd lalek uczestniczących w ludowych scenach batlejki były mniej rygorystyczne. Najczęściej wszystkie kostiumy były malowane i cechowały się wysokim stopniem umowności. Stroje tej części przedstawienia batlejkowego zawsze odpowiadały rzeczywistości, modzie i społecznemu pochodzeniu wiekach ХІХ i ХХ teatr batlejkowy przestał cieszyć się taką popularnością, jak w poprzednich stuleciach, zachowała się na terenie Białorusi tylko w niektórych miejscowościach. Z jednej strony jest to związane z polityką: satyryczny charakter spektakli nie odpowiadał potrzebom miejscowej władzy, a w państwie sowieckim zakazywano spektakli o religijnej treści. Z drugiej strony amatorska batlejka odchodziła na drugi plan wraz z rozwojem teatru zawodowego. Dzisiaj zainteresowanie batlejką rośnie, zarówno wśród zawodowców, jak i w środowisku teatrów amatorskich. Szczególną popularnością cieszy się batlejka z udziałem dzieci i nastolatków. W takich przypadkach repertuar i forma zewnętrzna pozostają tradycyjne, lecz szczerość i bezpośredniość dzieci czyni widowisko bardzo wzruszającym: jakby historie bożonarodzeniowe pokazywały widzom małe aniołki, które zeszły z niebios.
Nie ma sprzeczności między diagnozą Benedykta a diagnozą Franciszka dotyczącą źródeł nadużyć seksualnych wśród duchownych. Zarazem jednak każda z nich… pomija drugą stronę medalu. Dlatego też obie dobrze się uzupełniają. Po reakcjach w Polsce i za granicą na artykuł Benedykta XVI „Kościół a skandal wykorzystywania seksualnego” można odnieść wrażenie, że wszyscy rozczarowani Franciszkiem i powtarzający głośno lub szeptem „wróć, Benedykcie”, poczuli wiatr w żagle. Bo papież senior zabrał głos w sprawie, która będzie miała kluczowe znaczenie dla przyszłości Kościoła. I dobrze, że zabrał, ale bynajmniej nie dlatego dobrze, że Franciszkowa diagnoza dotycząca pedofilii w Kościele jest nietrafna. Choć taka opinia wyraźnie dominuje we wszystkich entuzjastycznych komentarzach o artykule Benedykta. Po pierwsze, z faktu, że to rewolucja seksualna, zapoczątkowana w 1968 roku, i związany z nią upadek obyczajów, a w dalszej konsekwencji osłabienie chrześcijańskiej koncepcji moralności leży u podstaw kryzysu nadużyć w Kościele (jak przekonuje Benedykt), nie wynika wcale, że nie jest za to odpowiedzialny również klerykalizm (jak przekonuje Franciszek) rozumiany jako wypaczenie istoty posługi kapłańskiej i zrobienie z niej „narzędzia narzucania władzy, łamania sumień i ciał najsłabszych” (to definicja kard. Rubena Salazara Gomeza, arcybiskupa Bogoty) oraz generalnie jako system, w którym jest przyzwolenie na krycie takich przypadków. Od razu dodajmy, że za klerykalizm, zdaniem Franciszka, mogą być odpowiedzialni tak samo duchowni, jak i świeccy. W swoim „Liście do ludu Bożego” obecny papież pisze, że klerykalizm jest myśleniem, iż Kościół reprezentują tylko kapłani, tworzący hierarchię władzy, a nie, że jest on solidarną wspólnotą wierzących świadków Ewangelii. Dlatego wolę mówić o uzupełnianiu się obu diagnoz obu papieży. Bo i w jednej, i drugiej brakuje jednak tego, o czym mówi każdy z nich z osobna. U Franciszka brakuje może zwrócenia uwagi na całe tło przemian kulturowych, jakie miały miejsce po 1968 roku, a tym samym na przyzwolenie w kręgach kościelnych, już od seminarium, na tworzenie się „klik homoseksualnych” (o czym pisze Benedykt). U Benedykta z kolei brakuje podkreślenia tego, że to klerykalizm jednak stał się doskonałym nośnikiem czy raczej konserwatorem nadużyć i „solidarności korporacyjnej”, zamiast tworzyć klimat solidarności z ofiarami. Zarazem u Benedykta diagnoza wydaje się w tym sensie niepełna, że zbyt mocno ustawia cezurę czasową: rok 1968 nie zapoczątkował nadużyć w Kościele, one miały miejsce już co najmniej w latach 50. XX wieku (nie mówiąc już o wcześniejszych przypadkach), co potwierdził słynny raport z Pensylwanii. Pod tym względem także bliżej mi do Franciszkowej diagnozy, która zwraca uwagę na kościelne źródła nadużyć – bo wskazując na to, na co jako Kościół możemy mieć wpływ, mamy szansę zająć się rozwiązaniem problemu o wiele skuteczniej, niż gdy kolejny raz wskazujemy na winę świata zewnętrznego. A swoją drogą, to jednak fascynujące zjawisko, gdy artykuł papieża seniora jest przez niektórych traktowany niemal jak dokument papieski czy wręcz wypowiedź ex cathedra, gdy tymczasem oficjalne nauczanie papieża sprawującego obecnie swoją posługę przez te same osoby bywa co najmniej lekceważone. Warto chyba przypomnieć, że encykliki, adhortacje, a nawet listy apostolskie są jednak bardziej wiążące dla katolików niż nawet najgłębsze w treści – a takim jest tekst Benedykta XVI – artykuły papieża seniora.
mniej dramatu więcej brokatu